Nie chcę tak wybierać
Kiedy słuchałem sierpniowych wystąpień liderów dwóch największych partii – PO i PiS, miałem wrażenie, że to sen. Potem początek września i start LiD, LPR i Samoobrony. I okazało się, że to nie był sen, a w gazetach można przeczytać to co słyszałem. Tak więc zaczęło się, oni znowu obiecują!
Polska liberalna albo Polska solidarna. Co? Znów to samo. A przecież oni dwa lata temu mieli być razem. Wspólnie obiecywali to wszystkim. A może jednak jeszcze inna ma być ta nasza ukochana Rzeczpospolita, np. lewicowo-demokratyczna, albo skrajnie prawicowo-konserwatywna, czy też chłopska?
Liberalna, to ta oligarchów, złodziei, łapowników, knajaczy, a solidarna to ta z ideami ruchu lat osiemdziesiątych, prawdziwymi patriotami, tylko zdrowymi zasadami i z hasłem IV RP na ustach wszystkich jej wyznawców. A chłopska to z twarzą Samoobrony, prawicowo-konserwatywna to wg Korwona-Mikke, lewicowa to taka jak kiedyś przed 89. rokiem? Tak więc komu wierzyć i kogo wybrać? Ja nie wiem i szczerze mówiąc myślę, że taki sam problem może mieć większość obywateli naszego państwa.
Zmęczeni, znudzeni, zarzuceni nawałem informacji i komunikatów konferencji prasowych lata 2007 roku chyba jeszcze bardziej niż dotychczas jesteśmy skazani na intuicję. Tak jest, nie będzie suflera, który powie jak będzie najlepiej. Będzie za to tysiące podpowiadaczy i pseudo aniołów stróżów Polski, którzy będą szeptać nam wszystkim co jest najlepsze dla nas, dla naszych dzieci i dla naszego kraju. I jak to często bywało do tej pory, wielu z nas się ich posłucha. Niektórzy będą potem żałować, a inni będą mówić, że to wina podpowiadaczy.
Ale wracając do słów tych znanych przecież w naszym kraju polityków trzeba powiedzieć, że wszystko co mówili było pasmem cytatów wyjętych ze strasznych filmów. „Nasi przeciwnicy mają wielkie siły i mają jedną potężną broń. Tą bronią jest kłamstwo”. Albo „Słowo zdrada nasuwa się po wielu dniach ponurego spektaklu, jaki zafundował nam PiS”lub też „Trzeba skończyć te żądy chaosu”. Ton wypowiedzi liderów był tak napięty, donośny, groźny i nadwyraz wiarygodny, że nie wiadomo komu wierzyć bardziej. Wszyscy byli pewni siebie, niczym wodzowie wojenni, którzy za chwilę mają stoczyć najważniejszą bitwę, na śmierć i życie. Wykrzykiwali swoje nazwiska, nawzajem siebie ośmieszali i wytykali palcami. Po co? Dla nas, dla naszego dobra, podobno.
Podkreślam podobno, bo już dwa lata temu (i sześć też) w Polsce dla naszego dobra miało się wszystko zmienić. Miało być inaczej, nie tylko lepiej, bezpieczniej, rozsądniej, ale przede wszystkim mądrzej i z uwzględnieniem nowej, prawdziwej moralności. To miała być nowa inna Polska. A jaka jest, jaka była przez te dwa ostatnie lata? Czy się zmieniła?
Dno, kanał, wstyd, żenada – to określenia jakie można usłyszeć nie tylko na ulicy i w autobusie. One krążą, ale najgorsze może być dopiero przed nami. Jak zwykle pretekstem są wybory i to one są dziś motorem zmian. Tak, tak. To one pozwalają nam się rozwijać i dążyć do dokonałości. Jak się naobiecuje, to od razu robi się lepiej na sercu, łatwiej. Można uwierzyć w swoje siły, że niemożliwe stanie się rzeczywistością, a niedoskonałość perfekcją. Można znów uwierzyć w to, że lewicowa lub liberalna droga dla nas jest czymś, czego nam wszystkim potrzeba, a solidarna Polska to zgniłe jabłko albo kotlet, a wszystkim potrzebna zielona trwaka lub słoneczko. Ale to nieprawda, bo to kampania wyborcza.
Nie chcę takiej Polski, w której muszę wybierać między solidarnością a liberalizmem, czy lewicowością bądź demokracją, bo to dzisiaj nic nie znaczy. Nie znaczą nic dla polityków, a zatem nie mogą liczyć się także i dla nas te ich puste słowa. Bo jak oni po wyborach się zbratają, to ich różnice z kampanii wyborczej ich połączą, a jak przyjaźni nie będzie to będzie przecież różnorodność. I tak źle, i tak nie dobrze.
Nie chcę więc tak wybierać, nie chcę tej głupoty i braku konkretów, nie chcę starych haseł o Polsce solidarnej i liberalnej, czy innej lewicowej lub chłopskiej. Nie chcę słuchać o układach, oligarchii, szatanach, zdrajcach, łapownikach i gwoździach. Chcę konkretów i planu realizacji. A Ty, czego Ty chcesz?
Jacek Babiel