Jaki on będzie?
To pytanie zadaje sobie z pewnością wielu Polaków. I słusznie, obawa z pewnością jest uzasadniona. Zwłaszcza, gdy ma się w pamięci ostatnie dwa lata polskiej polityki i stylu jej uprawiania.
Edward Ącki nie bez kozery pojawił się pierwszego dnia posiedzenia VI Kadencji Sejmu w kuluarach parlamentu. Facet, prawie polityk wykreowany raczej przez scenarzystów niż przez wyborców, był swego rodzaju postacią kontrastową do tych 460 posłów rzeczywistych.
W dniu, w którym era Jarosława Kaczyńskiego i władztwa Prawa i Sprawiedliwości się skończyły trzeba zapytać tych naszych reprezentantów, czego oni chcą. Tak więc, panie i panowie: czy rzeczywiście chcecie wypełnienia przysięgi poselskiej, czy chcecie wypełnienia obietnic hojnie składanych wyborcom podczas kampanii wyborczej, czy może chcecie znów awantury i knajactwa oraz destrukcji naszego kraju, pod szyldem naprawiania chorych jej stronic?
Jakby ktoś miał wątpliwości to proponuję prześledzić przebieg wydarzeń z 5 listopada 2007r. Około godziny 13 w Pałacu Prezydenckim Lech Kaczyński przyjmuje dymisję rządu Jarosława Kaczyńskiego. O 15 w Sejmie zaczyna się posiedzenie Sejmu VI Kadencji. Ponad 150 osób, to nowi posłowie, ludzie którzy dotąd w inny sposób zmieniali życie w Polsce. Ślubowanie i – przemówienie ustępującego premiera. Jarosław Kaczyński (a nie Lech – prezydent RP) przemawia przed Sejmem. Dziwne te przemówienie, bo jakieś takie normalniejsze, niż te dotychczas wypowiadane w ciągu ostatnich dwóch lat. Potem prezentacja dwóch kandydatur do objęcia fotela Marszałka Sejmu. PO proponuje Bronisława Komorowskiego, a PiS Krzysztofa Putrę, potem prezentacja kandydatów i pierwsza przerwa. Potem przedłużenie przerwy i znów kolejna, a potem następna i jeszcze jedna. Pięć przerw ogłaszanych przez Marszałka Seniora Zbigniewa Religę to pewne zaskoczenie, zwłaszcza dla obserwatorów, którzy w Sejmie bywają od święta. Zdziwienie korespondentów zagranicznych, którzy dziwili się jak to może wyglądać z pozoru proste prowadzenie wyboru Marszałka Sejmu. Ale niespodziewane przerwy w obradach to nie tylko problem przygotowania i braku doświadczenia Marszałka Seniora.
Już pierwszego dnia obrad zaczęła się „prawdziwa polityka”, to znaczy targ. Nieoficjalnie można było usłyszeć, że przerwy to problem braku porozumienia między PO i PiS w sprawie poparcia kandydatury Zbigniewa Romaszewskiego na wicemarszałka Senatu. W końcu okazało się, że Platforma nie zaakceptuje tej kandydatury i nawet szantaż (też nieoficjalny warunek) PiSu nie zmusi polityków PO do przyjęcia warunków opozycji. A rozwiązanie miało być proste. PO miało przyjąć kandydaturę PiS w Senacie, a za to PiS miał odejść od pomysłu „przesłuchiwania” kandydata na Marszałka – Bronisława Komorowskiego, który miał być przed wyborem rozliczany z czasów prowadzenia MON. Czy tomiał być szantaż? Czy zatem są już konsekwencje tych zatargów i rozgrywki? A właśnie, już na początku usłyszeliśmy o hakach, jakie szykowali na Komorowskiego politycy PiS. Czy to prawda i czy taka polityka to będzie normalność? A może będzie tak, że hakomania to początek gry, jaką zobaczyliśmy po oficjalnej rozprawie rozwodowej PiS z rządem. Może będzie tak, że teraz zacznie się szaleństwo, a może tak nie będzie?
Zatem, jaki on będzie? Trzeba wyrazić nadzieję, że wreszcie zakończy się nieustanna kampania wyborcza trwająca od dwóch lat, a ten Sejm i Senat nie będzie tak niemądry jak poprzedni, niepoważny jak koalicje zawierane w ostatnich latach, niekompetentny jak liderzy Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin, oraz nieprawdziwy – jak Edward Ącki.
Jacek Babiel